Październik minął bardziej leniwie niż wrzesień mimo,
że starałam się robić jak najwięcej. Na początku miesiąca miałam duże trudności
z przestawieniem się z trybu wakacyjnego na tryb akademicki. Ale teraz jest już
wszystko w porządku, a ostatni tydzień minął pracowicie. Na uczelni obecnie nie
mam żadnych zaległości z projektami, a w policealnej byłam na wszystkich
zajęciach i już zaczynam czytać książki polecone przez wykładowcę. Codziennie
staram się spacerować przynajmniej 20 minut, jednak w deszczową pogodę zdarza
mi się nie wychodzić z domu. Wyrobiłam sobie również nawyk wykonywania ćwiczeń
cztery razy w tygodniu. Zauważyłam, że w te dni w które ćwiczę mam dużo więcej
energii i chęci do działania. Niestety
muszę zrezygnować z dodatkowej godziny jogi, ponieważ jestem na zerowym stopniu
zaawansowania. Nie wykonuje wszystkich asanów prawidłowo, a nie chcę sobie
zrobić przez to krzywdy (później bolał mnie kręgosłup) dlatego jogę odkładam na
przyszły rok kiedy będę mogła uczęszczać na zajęcia z instruktorem.
Kontakt
z angielskim zaczyna mi sprawiać przyjemność. Mój minimalny wysiłek włożony w
kontakt z tym językiem podczas wakacje zaczyna przynosić pozytywne rezultaty.
Zajęcia na uczelni nie są już męką, a nawet chodzę na nie z radością. Uwielbiam
odrabiać zadania domowe i często robię inne, które pominęliśmy. Jedynie przygotowanie
i wygłoszenie prezentacji na wybrany przeze mnie temat przyprawia mnie o
dreszcze. Dodatkowo oglądam filmy w oryginale i jestem pod wrażeniem, że z
każdym kolejnym filmem znam coraz więcej słówek. Korzystam z Anki i mimo, że
nie wykonuje powtórek codziennie to i tak widzę efekty.
Włoski to już zupełnie inna sprawa. Traktuje go jako hobby, a nie obowiązek i przez to spycham go na dalszy plan. Wykonuje minimum tego co bym chciała. Muszę poważnie się zastanowić co dalej. Wyznaczyć jakieś cele pośrednie, bo nagroda w postaci pobytu w Toskanii wydaje się zbyt odległa i nie motywuje tak jakbym tego chciała.
Zaliczyłam przedmioty obowiązkowe ze szkolenia euro kobiety i jestem w połowie przedmiotu „Podstawy grafiki komputerowej”. Razem z powrotem na uczelnie rozstałam się z aparatem. Żałuję, ale już nie mam tyle czasu na robienie zdjęci i doskonalenie moich umiejętności. Może gdy przyjdą święta będę mieć znowu na to czas. Za to podszkoliłam się w gotowaniu i nawet rodzina zauważyła, że dawno nic nie przypaliłam :) może wkrótce zamieszczę na blogu kilka przepisów na potrawy, które wypróbowałam.
W
październiku nadal dużo czytałam! I z tego jestem najbardziej dumna w tym
miesiącu. Przeczytałam 1562 strony dla przyjemności. Myślałam, że po powrocie
na uczelnie będzie mi brakować na to czasu, ale długie wieczory sprzyjają molom
książkowym :) celebrowanie wieczorów z dobrą książką, ciepłym kocem i kubkiem
gorącej czekolady należy do mojego ulubionego zakończenia dnia. Jednak nie
zawsze obowiązki pozwalają na takie spędzanie wieczorów. Dlatego w przyszłym
miesiącu, odkładam na bok ten projekt i planuje nowy. Codziennie zrobić coś (nawet
małego) tylko dla siebie, coś co sprawia mi przyjemność. Ale więcej o tym dopiero
w poście z planami na listopad:)