Wypadałoby zacząć przygotowywać się do egzaminu B2 z angielskiego. Egzamin
już za rok i chciałabym zdać go z satysfakcjonującym mnie wynikiem. Na moje
(nie)szczęście uczelnia przeprowadza taki egzamin na koniec 5 semestru i muszę
go zdać, aby zaliczyć przedmiot i otrzymać dyplom inżyniera.
Obecnie mój poziom to raczej B1. Potrafię się porozumieć w prostych życiowych sytuacjach, większość rozumiem gdy słucham radia albo czytam. Jednak gramatyka i swoboda wypowiedzi kuleją. Ostatnio na zajęciach z angielskiego mieliśmy opisać krótko nasz ulubiony budynek. A ja tylko modliłam się w duchu, żebym nie musiała odpowiadać. Nie wiem dlaczego, przecież doskonale wiedziałam, że opisałabym Sydney Opera House. Po prostu bałam się, że pomylę jakiś czas albo zaakcentuję nie tą sylabę co trzeba.
W czasie zagranicznych wyjazdów jakoś prościej mi się otworzyć i dogadać. Ponieważ wiem, że dana osoba popełnia błędy tak samo jak. Wtedy pozbywam się tego strachu przed mówieniem.
Na zajęciach jest inaczej. Jesteśmy ciągle oceniani, a kobieta do znudzenia poprawia nasz akcent. Czasem wtrąca, że nie damy sobie rady w życiu, nie zaliczymy egzaminu i nie znajdziemy dobrej pracy. Tylko nas demotywuje, bo po co się uczyć skoro z góry jesteśmy skazani na niepowodzenie. Niestety zmiana grupy nic nie da, gdyż ta kobieta uczy cały mój rok. Muszę się z nią jakoś przemęczyć przez najbliższe II semestry.
Wiem, że ona mnie nie przygotuje do tego egzaminu. Dlatego powinnam coś sama zmienić i zacząć działać.
Plan nauki już opracowałam i zamieściłam w zakładce języki teraz tylko trzeba go wcielić w życie i na bieżąco weryfikować :) Trzymajcie kciuki, żeby się udało :)
Obecnie mój poziom to raczej B1. Potrafię się porozumieć w prostych życiowych sytuacjach, większość rozumiem gdy słucham radia albo czytam. Jednak gramatyka i swoboda wypowiedzi kuleją. Ostatnio na zajęciach z angielskiego mieliśmy opisać krótko nasz ulubiony budynek. A ja tylko modliłam się w duchu, żebym nie musiała odpowiadać. Nie wiem dlaczego, przecież doskonale wiedziałam, że opisałabym Sydney Opera House. Po prostu bałam się, że pomylę jakiś czas albo zaakcentuję nie tą sylabę co trzeba.
W czasie zagranicznych wyjazdów jakoś prościej mi się otworzyć i dogadać. Ponieważ wiem, że dana osoba popełnia błędy tak samo jak. Wtedy pozbywam się tego strachu przed mówieniem.
Na zajęciach jest inaczej. Jesteśmy ciągle oceniani, a kobieta do znudzenia poprawia nasz akcent. Czasem wtrąca, że nie damy sobie rady w życiu, nie zaliczymy egzaminu i nie znajdziemy dobrej pracy. Tylko nas demotywuje, bo po co się uczyć skoro z góry jesteśmy skazani na niepowodzenie. Niestety zmiana grupy nic nie da, gdyż ta kobieta uczy cały mój rok. Muszę się z nią jakoś przemęczyć przez najbliższe II semestry.
Wiem, że ona mnie nie przygotuje do tego egzaminu. Dlatego powinnam coś sama zmienić i zacząć działać.
Plan nauki już opracowałam i zamieściłam w zakładce języki teraz tylko trzeba go wcielić w życie i na bieżąco weryfikować :) Trzymajcie kciuki, żeby się udało :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz