poniedziałek, 16 lipca 2012

    Byłam dość oporna w rozpoczęciu walki o formę i kondycje. Od jakiegoś czasu odkładałam to na nieokreślone później. Pod koniec miesiąca zawsze ten cel  pozostawał nie wykreślony i przechodził na kolejny miesiąc, w którym to już na pewno miałam zacząć ćwiczyć. I w końcu nastąpił przełom. Uświadomiłam sobie, że przecież nikt mnie do tego nie zmusi. Nikt nie będzie stał przy mnie i pilnował bym zaczęła się ruszać. Chcę to zrobić dla siebie. Nie chce za bardzo chudnąć, a tylko wyrzeźbić mięśnie i poprawić kondycje. No może troszkę tłuszczyku z boczków przydałoby się zgubić ;)  

   Dzisiaj mija już tydzień od kiedy wzięłam się w garść i zaczęłam moją przygodę z ćwiczeniami (na zmianę te z zakładki Sport & Beauty). Jak na razie mam energie i chęć, a zazwyczaj kończyłam po 2 dniu więc to już sukces ;) zawsze mówiłam sobie „Jestem zmęczona, a jak dzisiaj nie poćwiczę to nic się nie stanie, jutro znowu będę ćwiczyć” i to jutro odkładane było w nieskończoność aż w końcu dochodziłam do wniosku, że teraz to nie ma sensu bo trzeba by zaczynać od nowa w więc znowu odkładałam to na bliżej nieokreślony czas. 
   3-go dnia miałam okropne zakwasy na brzuchu. Ledwo się mogłam schylać, ale się nie poddałam i ćwiczyłam. Nie wykonywałam tyle powtórzeń ile było w planie, bo moje mięśnie odmawiały aktywności. Nawet wstanie z podłogi było nie lada wyczynem, ale tyle ile mogłam to robiłam. I uważam że postąpiłam dobrze, a zakwasy się troszkę zmniejszyły następnego dnia. Gdybym sobie odpuściła wtedy to dzisiaj nie cieszyłabym się, że minęło już 7 dni ;)

    No i muszę się pochwalić, że brzuch zrobił się już bardziej płaski ;D a zostały jeszcze 3 tygodnie, już się nie mogę doczekać efektu końcowego :D

   Dodatkowo dzisiaj zaczęłam program ćwiczeń 30 Day Shred autorstwa Jillian Michaels. Jest to program składający się z 3 poziomów. Na każdy z nich z założenia mamy po 10 dni. Po pierwszym dniu muszę przyznać, że trochę się spociłam i musiałam sobie zrobić jedną przerwę w trakcie, bo złapała mnie kolka. Ale Level 1 wydaje mi się wprost idealny dla mnie, nie za trudny nie za łatwy i trwa ok. 27 minut, a tyle zawsze da się znaleźć w ciągu dnia. Sama Jillian przypadła mi do gustu - dużo mówi, tłumaczy i motywuje. I jestem pod wrażeniem tego, że robiąc te ćwiczenia ona ma jeszcze siłę gadać :)

   Do wytrwania w ćwiczeniach motywuje mnie moja "mini tablica motywacyjna" na której po każdej serii ćwiczeń dumnie skreślam kolejny dzień. Mam nadzieje, że wyrobie sobie nawyk codziennego ćwiczenia, a wtedy może od października zapisze się dodatkowo na jogę albo zumbe ;) 

Trzymajcie kciuki!

2 komentarze: